Thursday, July 23, 2009

in Obama I trust

47 milionow Amerykanow nie ma ubezpieczenia zdrowotnego! Przerazajace. Prezydent Obama na wczorajszej konferencji prasowej oswiadczyl, ze bedzie kladl jeszcze wiekszy nacisk na jak najszybsze wdrozenie w zycie reformy sluzby zdrowia. Dzielnie odpieral ataki republikanskiego senatora Jima DeMint, ktory zarzucal prezydentowni, ze tak naprawde wcale mu nie zalezy na szeroko dostepnej opiece zdrowotnej dla mieszkancow USA. Obama z wdziekiem odpowiedzial mu, ze naprawde nie robi tego dla siebie, bo jego ubezpieczenie zdrowotne, podobnie jak innych czlonkow Kongresu jest swietne. Ba!

Calkowicie popieram prezydenta w tej kwestii. Wciaz nie dociera do mnie, ze mozna odmowic komus mozliwosci ubezpieczenia sie, zaslaniajac sie tzw. „ pre-existing condition” czyli zaistnialym uprzednio stanem chorobowym. Czyli co, zeby miec ubezpieczenie trzeba byc zdrowym? Nagradzana jest tezyzna fizyczna czy inny FIT.
Chorym mowimy zdecydowane nie. Niech sie zajma soba, zadluza na grube miliony, niech posprzedaja domy i wydadza ciezko zarobione, a pozniej zaoszczedzone, pieniadze. Agencje donosza o rekordowo wysokiej liczbie obywateli amerykanskich oglaszajacych bankructwo z powodu niezaplaconych rachunkow medycznych. Czyli w tym pieknym kraju mozna sobie spokojnie zyc, ciezko pracowac, zarabiac, sponsorowac ze swoich podatkow bandy nierobow i wszystko jest cacy. Byle tylko nie zachorowac. Bo kiedy firma ubezpieczeniowa uzna, ze limit w naszej polisie zostal wyczerpany, najzwyczajniej w swiecie pokaze nam drzwi. Zawsze przeciez mozemy zwrocic sie do innej firmy. Kapitalizm mamy, wolny rynek, do wyboru do koloru. Tyle, ze mamy pre-existing condition, prawda? Drzwi.

Republikanie twierdza, ze reforma sluzby zdrowia wiazala sie bedzie z podniesieniem podatkow. Nie mam nic przeciwko placeniu podatkow na ten cel. Z kazdego mojego czeku na moje ”swietne” ubezpieczenie odciagana jest calkiem znaczna okragla sumka. Licze na to, ze reforma utworzy wiele mozliwosci i rowniez ja bede mogla na tym skorzystac. Licze tez na to, ze moja kolezanka z pracy, samotna matka wychowujaca dwojke dzieci, bedzie sobie w stanie pozwolic na najtansze chocby ubezpieczenie. Dziewczyna ma powazne problemy z tarczyca ale niestety nie stac jej ani na leki ani na wizyty lekarskie. Troche jakby, kura, nie fair, huh?

Wszystko to dla mnie niepojete i kojarzy mi sie z analogiczna sytuacja, ktora przytrafila sie mojej Drugiej Polowce nie tak dawno temu. Mianowicie bank w ktorym DP ma karte kredytowa zaoferowal mu bonus. Zadzwonili i powiedzieli:” sluchaj no, jestes swietny, boski, twoj kredyt to szal chu-chu. Nie spozniasz sie nigdy, nie jestes zbytnio zadluzony, splacasz wszystko w calosci. Zdecydowalismy, ze damy ci taki token, wiesz, w nagrode- nie musisz w tym miesiacu placic swojego rachunku, przelozymy ci go na nastepny miesiac.” DP odmowil i pyta sie mnie: „ po co mi to” . No wlasnie po co? Skoro jest takim najlepszym z najlepszych klientem i nie sprawia mu problemu splacanie wszystkiego na czas... po co??? Czy nie lepiej byloby pomoc tym, ktorzy naprawde tego potrzebuja? Tym, ktorym poslizgnela sie noga, stracili prace, zachorowali? Nie, takim nieszczesnikom bank dowali 30% karnych odsetek. Paradoks goni paradoks.

Dlugo dzis troche ale ulzylo.

2 comments:

Stardust said...

Oj ledwie weszlam i juz Cie lubie:)) Myslimy bardzo podobnie zeby nie powiedziec tak samo. Wiesz ja tu zyje pod strachem ze jak sie dopatrza ze ja sie w Polsce urodzilam to cale moje istnienie uznaja za pre-existing condition i tych drzwi juz nawet ruski czolg nie wezmie.

Milusiaki said...

Niezmiernie mi milo Stardust:)