Thursday, January 14, 2010

Text "haiti" to 90999

Przeczytalam wlasnie, ze Czerwony Krzyz zebral juz w tej akcji 3 mln dolarow.

Thursday, January 7, 2010

Dotarlam do pracy

Nawet nie bylo tak zle. Zawsze troche z boku przygladam sie powiadomieniom o szalonych burzach snieznych i sztormach, ktore maja odciac od swiata okoliczne wsie i miasta. O dzisiejszej burzy snieznej trabiono juz od kilu dni, wiec od kilku dni moi wspolpracownicy przygotowywali sie do tego, ze pracy sie nie pojawia z powodu zlej pogody. Szczerze sie przyznam, ze uwielbiam takie dni, moze dlatego, ze nie musze odsniezac podjazdu, samochod stoi w garazu, a i tak wieksza czesc trasy pokonuje kolejka. Moge zrozumiec przerazenie tych, ktorzy do pracy musza dojezdzac kilkadziesiat mil autostrada. Wspolczuje. Osobiscie jednak w takie dni pojawiam sie w pracy zawsze. Jest ciszej, przyjemniej, wszyscy narzekaja na pogode i nic innego tak naprawde sie nie dzieje.

Przeczytalam wlasnie, ze lotnisko O'Hare odwolalo 400 lotow, a Midway 100. Podejrzewam, ze to jeszcze nie koniec. Przecietny poranny dojazd do pracy wydluzyl sie juz o godzine, a to dopiero poczatek. Ma nam tak pruszyc do jutra i w rezultacie na ziemi bedzie lezalo do 14 cali sniegu, czyli jakies 35cm. Z tego co widze, balwana z tego nie bedzie, bo lepic sie to to nie chce, ale na sanki... na sanki bym pojechala. Widzialam niedawno w Dom ITP takie prawdziwe, drewniane. Juz niedlugo bede miala wymowke, zeby sie w takie zaopatrzyc.

Zdjecie slabe, ale za oknem jest tak:


Tuesday, January 5, 2010

Nie bede sie powtarzac, bo gdzie nie spojrze-notka o Avatarze. Veni, Vidi, Vici(?)! Podobalo mi sie bardzo. Az zaluje, ze wszystkie seanse do IMAX byly wyprzedane. Uczta zmyslow, po ktorej nastapila konsumpcja ostrych skrzydelek. Az sie zyc i rozpoczynac nowy rok chce. Drugim filmem, a wlasciwie pierwszym tego roku, bo do kina poszlismy tez w piatek, byl Up in the air! Pierwszy raz od dluzszego czasu nie zerkalam w kinie na zegarek w oczekiwaniu na koniec filmu. Clooney swietny, blyskotliwe dialogi, film zabawny, choc temat wcale nie taki smieszy i bardzo na czasie. W najblizszym czasie planujemy The lovely bones i Shelock Holmes. Cos w tym chyba jest, ze jak sie cos robi w nowy rok, to pozniej przerabane-nie ma przebacz, caly rok bedziemy sie z tym babrac. Wcale mi to nie przeszkadza, bo w pierwszy dzien nowego roku bylam w kinie, na dlugim mroznym spacerze i generalnie bylam grzeczna i nawet sie nie objadlam. Tak naprawde to nawet bym nie mogla chocbym chciala. Od kilku miesiecy poznalam nowa dolegliwosc zwana zgaga. Meczy mnie bez wzgledu na to czy jem cytrusy czy twarozek, a innym razem znow nie. W torbie mam mini zapas Tums'ow i opycham sie nimi bez opamietania.
P.S. Wlasnie wrocilam z Borders, gdzie kalendarze na 2010 mozna kupic 50% off. Takze polecam, polecam.